Najbardziej mnie zawsze
fascynowała w chrześcijaństwie harmonia
między tym, co duchowe i materialne. Te dwie rzeczywistości jakoś wzajemnie się
uzupełniają i stają się przestrzenią doświadczenia obecności Boga. Tak jak
tęsknimy za osobą którą kochamy, chcemy być blisko niej, wyrażać jej uczucia,
werbalizować je- tak również jest z wiarą, ona chce ocierać się o rzeczy tego
świata, na których odcisnęły się ślady Boga. Może dlatego od wieków chrześcijanie
przemierzali tysiące kilometrów, aby być bliżej tych miejsc i przedmiotów które
miały bezpośredni związek z obecnością Chrystusa. Nie ma w tym jakieś bigoterii,
czy idolatrii. Każdy pragnął zobaczyć, dotknąć, otrzeć się o coś, co miało
kontakt ze świętością. Dlatego chrześcijaństwo tak chętnie włączyło materialne elementy
tego świata do liturgii. „Skoro rzeczy tego świata zostają wprzęgnięte w
łączność z Bogiem, otrzymują one udział w przemienieniu i różnią się od tego,
co należy do oddalonego od Boga i samowystarczalnego w swym mniemaniu świata. Z
zimnego, czysto technicznego światła neonów przechodzi się do ciepłego światła
świec; z zanieczyszczonego i szkodliwego dla zdrowia powietrza wielkich miast-
do dobroczynnego i „sakralnego” kadzidła; od czysto funkcjonalnego naczynia
służącego do zaspokajania cielesnego pragnienia napoju- do kosztownego
kielicha. Swym rozpromieniającym włączeniem w liturgię rzeczy materialne
ukazują, że całe stworzenie może być „sakramentem” boskiej bliskości i miłości”(M.Kunzler).
Tak jak człowiek chce otaczać się przedmiotami które znamionuje pamięć i
ładunek miłości względem bliskich osób, tak również rzeczy wyjęte z
codzienności- uświęcone- stawiają naprzeciw innego już świata. „Liturgia- pisze
Evdokimov- korzysta z rzeczy tego świata i ukazuje ich spełnienie, dokonując
ich de profanacji, odbiera im pospolitość w samym bycie tego świata… Ziemia
przyjmuje ciało Pana i kamień tajemnicę Jego grobu, ale aniołowie odsuną go
przed kobietami z mirrą, drewno krzyża stanie się drzewem życia, światło zawsze
będzie przypominać świetlistość przeobrażonego Pana, zboże i winorośl zaznają eucharystycznego
uświecenia…, drzewo oliwne będzie dawać oliwę do namaszczenia, a woda będzie
tryskać z baptysterium, aby udzielić ożywczej kąpieli życia wiecznego”.
Wszystkie te elementy zostają włączone w wielką symfonię Nieba które dokonuje
inwazji na nasze zwyczajne życie. Wielu chrześcijan udaje się na pobożne
pielgrzymki- śladem miejsc Chrystusowej obecności: pragną zobaczyć miejsce Jego
narodzenia, grób który został rozsadzony siłą życia, drewno krzyża na który
dokonał odkupienia świata- wszystkie te rzeczy, które miały fizyczną styczność
z Nim. „Podobnie jak perfumy pozostawiają zapach we flakonie, w którym były
przechowywane, tak Bóg pozostawił ślady swego przebywania wśród nas w
konkretnych miejscach w Palestynie. Nawet jeśli flakon jest już pusty czujemy,
czujemy uporczywy zapach perfum, których już nie ma, zaś przez ślady Chrystusa
na ziemi, możemy dotknąć życia, które kiedy przebywało wśród nas”. (Robert
Wilken). Kiedyś podobnie i dzisiaj pielgrzymi udający się do Ziemi Świętej
pragnęli choć coś zatrzymać dla siebie. Aby zachować żywe wspomnienia zabierali
ze sobą do domów błogosławieństwa. Były to drogocenne przedmioty: naczynia na
wodę z Jordanu, fiolki na aromatyczne oleje z kościoła zbudowanego w świętym
miejscu, a nawet grudkę ziemi, czy kurz z Ziemi Świętej, schowany w małym
pudełeczku zawieszonym na szyi. Posiadanie relikwii świętego było marzeniem
każdego pobożnego pątnika. Chrześcijanie nie byli sentymentalni, a na pewno
daleko im było do płytkiej dewocji. Pragnęli ocierać się o rzeczy święte, stąd
wprowadzali ich jak najwięcej w swoją egzystencję. Pewien chrześcijanin w IV
wieku napisał takie słowa: „Chrystus dał nam ślady siebie samego i miejsc
świętych w świecie, jako spuścizna i obietnica królestwa niebieskiego”. Oczywiście,
że nie trzeba jechać do Palestyny, aby poczuć się bliżej Boga- Jego obecność
jest odczuwalna za każdym razem kiedy wchodzimy w Misterium Eucharystii- dostrzegając
oczami duszy, że chleb który kapłan dzieli w dłoniach, nie jest już zwyczajnym
chlebem, ale Pokarmem Nieśmiertelności, a Duch Święty zapładniając materię tego
świata przeistacza ją i nas w Ciało Chrystusa. Wystarczy wejść w przestrzeń
świątyni aby przez ikony, relikwie, zapach kadzidła- doświadczyć bliskości Nieba. Ono
jest już tutaj- wystarczy tylko się rozejrzeć, rozszerzyć mocniej źrenice i
wyciągnąć dłonie. Zobaczyć i dotknąć żeby uwierzyć ! Na koniec fragment
rozważania o Boskiej Liturgii Mikołaja Gogola. On potrafił zobaczyć
intensywniej inny świat: „W tym momencie uroczyście otwierana jest Królewska
brama, jak gdyby brama samego Królestwa Niebieskiego. Przed oczami wszystkich
zgromadzonych ukazuje się jaśniejący ołtarz- symbol chwały Bożej, najwyższe,
jedyne źródło poznania prawdy i głoszenia życia wiecznego”.