Wydobądź mnie z sieci
zastawionej na mnie,
bo Ty jesteś moją ucieczką.
W ręce Twoje powierzam ducha mego,
Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże.
bo Ty jesteś moją ucieczką.
W ręce Twoje powierzam ducha mego,
Ty mnie odkupisz, Panie, wierny Boże.
Słowa Psalmisty składają się w
modlitwę błagania, pełną żarliwości z powodu poczucia własnej niemocy. Żyjemy w
świecie nieustannych konfrontacji, decyzji- które stawiają nas na cienkiej
linii pomiędzy tym, co dobre i złe. Przechodzimy przez życie uśmiechnięci i
pewni siebie, a kiedy nagle pojawia się niebezpieczeństwo- destabilizacja podcinająca
nasze nogi i paraliżująca poczucie bezpieczeństwa, jesteśmy raptownie osadzeni
w stanie głębokiego wewnętrznego niepokoju. Świat jest pełen niebezpieczeństw;
nie chodzi tylko o te zewnętrzne: choroba, przemoc, troska o zabezpieczenia
materialne. O wiele bardziej przejmujące są niebezpieczeństwa duchowe o których
obecności się zapomina lub banalizuje. Maksym
Wyznawca mówił, że istnieje w człowieku „ukryty lęk przed śmiercią”. Lęk tak
mocno destabilizujący egzystencję, że chciałby się go przerzucić lub oddać
komuś innemu. A tak naprawdę trzeba go zdemaskować i włączyć we własne życie,
aby stał się rzeczywistością oswojoną- zanurzoną w Bożej przyszłości. Myślę, że
ogromną chorobą dzisiejszego świata jest dotykający wielu ludzi smutek.
Oczywiście istnieją dwa rodzaje smutku- dobry i zły. Ten dobry zostaje nawet
wyartykułowany w słowach Chrystusa: „Błogosławieni, którzy się smucą” (Mt 5,4).
Jest tu pochwała ludzi którzy są w stanie smutku błogosławionego, wypływające z
kontemplacyjnego spojrzenia na nieskończoną tajemnicę Boga pochylającego się
nad trudną ludzką egzystencją; odnajdując w niej człowieka napełnionego
nadzieją i miłością. Jest również drugi rodzaj smutku, mówi o nim wielki
pustelnik z XV wieku Nil Sorski: „Smutek
stanowi bez wątpienia źródło wszelkiego zła. Gdy nas opanowuje, wywołuje
poczucie braku perspektyw. Dusza karleje, słabnie, traci siły oraz zdolność
modlitwy i lektury”. Znowu nie chodzi tu o jakiś rodzaj duchowej melancholii,
ale poważne duchowe przygnębienie- demontujące człowieka od wewnątrz. Stąd
chrześcijanin nie powinien doprowadzić do sytuacji w której smutek spowije jego
duszę. „Smutek może ujawnić się również jako rodzaj nienawiści, gdy kierowany
jest przeciwko innym ludziom, a nawet przeciw Bogu” (T. Spidlik). W takim
momencie duchowej próby, niemocy, czy niemożliwości zaradzenia trudnej
sytuacji, trzeba wejść w modlitwę i odwrócić wzrok od spraw które mogą wywrócić
życie. W modlitwie psalmisty odkrywamy pociechę, że Bóg jest tym który ocala nas
z utrapienia, stawia na nogi, wskazuje kierunek dalszej drogi. W tym momencie
ujawnia się duchowa prawda o tym, że demon próbujący wprowadzić nas w stan przygnębienia,
ma taką moc- jaką człowiek zechce mu dać. Parafrazując pewną myśl: W ręku masz
pędzel i farby. Możesz namalować raj i do niego wejść, lub namalować łunę
smutku która wprowadzi cię do wiecznej samotni. Trzeba iść przez życie niosąc
Chrystusa w swym sercu i modlić się nieustannie: Ty, mnie odkupisz Panie,
wierny Boże.