Łk 12,35-40
Jezus powiedział do swoich uczniów: „Niech będą
przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy podobni do ludzi
oczekujących swego Pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć,
gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie
czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: przepasze się i każe im
zasiąść do stołu, a obchodząc będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o
trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie...
Chrześcijanie od samego
początku byli świadomi swojej odmienności od pozostałych ludzi, którzy „beztrosko”
przeżywali życie w poszukiwaniu licznych przyjemności, tylko po to, aby
zapomnieć iż są śmiertelnikami. Złudzeniem niewierzących było przeświadczenie,
że można przedłużyć swoje życie i oszukać nieuniknioną konieczność przemijania
i wejścia w niebyt. Wyznawcy Chrystusa nie byli przywiązani do ziemi i spraw
tego świata, towarzyszyło im głębokie przeświadczenie, że wszystko co najlepsze
jest dopiero przed nimi. Chrześcijaństwo było i nieustannie jest religią
czuwania, niewzruszonego trwania i tęsknoty za Chrystusem, który nadejdzie nagle i
niezapowiedzianie. „Apokaliptyka była matką całej chrześcijańskiej teologii”-
pisał niemiecki teolog Kasemann. Pierwsi chrześcijanie marzyli o barwnym-
pięknym moralnie i duchowo świecie w którym „Bóg będzie wszystkim we wszystkich”.
Nie potrafili znaleźć adekwatnego języka, aby móc go opisać, stąd często
powracali do licznych zapewnień Pana szukając w nich otuchy i umocnienia serca
„Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga ? I we Mnie wierzcie. W
domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział.
Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce,
przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie ja
jestem”. Przyjście Chrystusa i poprzedzające je oczekiwanie jest kluczowym problemem
teologii. „Wierzyli, że przyjdzie, ponieważ raz już przyszedł. Jego przyjście w
chwale dokonuje się dla wierzących w Niego, gdy sprawują Wieczerzę Pańską. Ich
modlitewne Maranatha było wezwaniem
do przyjścia Chrystusa i jego spełnieniem w Eucharystii; „O przyjdź Panie Jezu-
Pan nadchodzi”. Kościół jest „początkiem dni ostatecznych”. Wstępując do
Kościoła wkraczamy w okres eschatyczny, który dla nas już nastąpił. Oczekując
chwalebnego przyjścia Chrystusa, za każdym razem spotykamy Go w Eucharystii…
Nasze oczekiwanie na Pana, który przyszedł,
który przychodzi i przyjdzie, nie oznacza ani akceptacji, ani też
odrzucenia świata”(M. Afanasjew). Ten, na którego czekamy przyjdzie przyobleczony
w światło, zdumiewający i pełen miłosnego spojrzenia. Jak Chrystus Sędzia z mozaiki
baptysterium San Giovannni we Florencji. My również jesteśmy przeniknięci wewnętrznie
tęsknotą za dniem uobecnionego Boskiego piękna- wiecznej miłości, która stanie
się udziałem śmiertelników i uczyni ich wiecznymi. Żyjemy w świecie napełniając
go paschalną tęsknotą za rzeczywistością przemienioną i napełnioną obecnością
Boga. Tak naprawdę przyjście Pana ostatecznie już się zaczęło: w naszej
egzystencji, kolejnej wielkopostnej drodze, być może w nieprzewidzianej śmierci
i cudzie zmartwychwstania. Bądźmy pełni tęsknoty i jak pisał Orygenes: „Wkraczajmy
więc w nowe życie i wobec Tego, który nas wskrzesił z Chrystusem, ukazujmy się
codziennie nowi i, że tak powiem piękniejsi, gromadząc piękno naszego oblicza w
Chrystusie zwierciadle i w Nim oglądając chwałę Pana, przemieniajmy się w ten
sam obraz, gdyż Chrystus, powstając z martwych, z ziemskiego poniżenia wstąpił
do chwały Ojcowskiego majestatu”.