piątek, 10 marca 2017

Ps 130

U Pana jest bowiem łaska,
u Niego obfite odkupienie.
On odkupi Izraela
ze wszystkich jego grzechów.

Myślę, że każdy piątek Wielkiego Postu przeżywa się bardziej intensywnie niż wciągu pozostałych dni roku. Jesteśmy bardziej skłonni do zatrzymania się i duchowego zamyślenia; mniej skoncentrowani na sobie. Nasza uwaga skupia się na Chrystusie rozpostartym na „Krzyżu symbolu odkupionego człowieka”. Krzyż musi nas prowokować do ważnych pytań, w końcu to znak naszego ocalenia. „Kto szuka prawdy, zawsze wracać będzie do pytania o to, jak można przezwyciężyć śmierć” (N. Fiodorow). To w tym znaku chrześcijanin odkrywa sens własnej egzystencji i perspektywę zaskakującej przyszłości. „A ci, którzy należą do Chrystusa Jezusa, ukrzyżowali ciało swoje z jego namiętnościami i pożądaniami” (Ga 5,24), ten sam św. Paweł powie jeszcze mocniej „Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata” (Ga 6,14). Chyba nie ma głębszej i mocniejszej teologii Krzyża; to symbol nowego życia, którym zostają naznaczeni ci, którzy przeszli przez kąpiel chrzcielną, przywdziali szaty godowe i stoją z rozpromienioną twarzą oczekując nadejścia Zbawiciela. Tym znakiem jesteśmy opieczętowani i wciągu całego naszego życia powtarzamy go, odkrywając w nim siłę do przezwyciężania zła i wykrzesywania siły dobra. W czasie nabożeństw cerkiewnych wierni wielokrotnie żegnają się znakiem krzyża. Idąc za myślą Guardiniego- opasują się znakiem zbawienia, będąc przekonani, że to co czynią identyfikuje ich ze Zwycięskim Mistrzem, jak również napełnia siłą, czyniąc z grzeszników „wojowników światłości”. W tym geście zawiera się również wspomnienie własnego chrztu, jak również gotowość do walki ze złym duchem. Już najstarsi Ojcowie Kościoła zachęcali do tej praktyki swoich wiernych: „Gdy coś zaczynamy i gdy już coś robimy, na początku i końcu, w czasie ubierania się i nakładania butów, przed kąpielą, gdy podchodzimy do stołu, gdy zapalmy świece, gdy udajemy się na spoczynek lub siadamy na krześle, w czasie codziennej krzątaniny kreślimy na czole znak krzyża” (Tertulian). To świadectwo uświadamia nam że pierwsi chrześcijanie sygnowali każdy najdrobniejszy szczegół własnego życia. Święty Jan Chryzostom objaśnia głębię tego gestu zewnętrznego: „Gdy tylko żegnasz się znakiem krzyża, weź sobie do serca wszystko, co jest w krzyżu; stłum gniew i wszelkie powstałe namiętności ! Gdy się żegnasz, wypełnij swoje czoło wielką ufnością, uczyń swoją duszę wolną… Nie powinno się jednak czynić znaku krzyża tak po prostu- jednym palcem, lecz najpierw sercem, pełnym najgłębszej wiary. Gdy w ten sposób kreślisz go na swoim czole, nie zbliży się do ciebie żaden nieczysty duch, ponieważ widzi broń, która go rani, miecz, który zadał mu cios śmiertelny”. Jest chyba jeszcze jeden ważny element tej refleksji. Wierzący nie tylko nakreśla na swoim ciele znak krzyża, ale przyjmuje postawę odzwierciedlającą znak zbawienia. Już w malarstwie katakumbowych chrześcijanie ukazani zostali jako oranci- z podniesionymi dłońmi, wpatrzeni w niebo, rozpromienieni radością i nadzieją. W absydach wczesnochrześcijańskich kościołów umieszczano krzyż lub świętych którzy go odzwierciedlali. Człowiek patrzący na rozświetlony krzyż pragnął nadejścia Chrystusa- który wchodząc w świat uczyni go cieniem, a wszystko napełnione łaską stanie się „nowym stworzeniem”.