sobota, 8 listopada 2014





Łk 16,9-15


Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie”. Słuchali tego wszystkiego chciwi na grosz faryzeusze i podrwiwali sobie z Niego. Powiedział więc do nich: „To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca. To bowiem, co za wielkie uchodzi między ludźmi, obrzydliwością jest w oczach Bożych”.


Kiedy czytam z należną uwagą słowa Chrystusa mam jakieś nieodparte odczucie iż chodzi o rozdwojone serce, dychotomia ludzkiej postawy. Najchętniej to by się chciało przystawać z wieloma ludźmi… uprawiać taką polifonię pozytywnych relacji, angażując w nie wszystkie swoje uczucia. Problem pojawia się wtedy kiedy trzeba uznać czyjś prymat obecności w swoim życiu. To jest szalenie trudne, wyczerpujące i sprowadzające na twardą ubity grunt. Wcześniej czy później każdy będzie musiał stanąć w konfrontacji do Boga, który to będzie oczekiwał uprzywilejowanego miejsca w przestrzeni naszego życia. Nasuwają mi się w tym miejscu słowa św. Izaaka Syryjczyka; „Ten kto zobaczył samego siebie, przewyższa tych którzy zobaczyli anioły”. Trzeba uściślić to mądre stwierdzenie,  zobaczenie siebie dokonuje się w przenikniętej autentycznością relacji do Boga. Zrozumieć człowieka znaczy tyle, co zrozumieć względność w jego więzi z tym, co nie jest względne, to znaczy Kimś będącym blisko mnie. Kiedy człowiek wypowiada z głębi swojej duszy: „Ja jestem”- określając siebie w pełni swojej zintegrowanej osoby, staje się podobny do Tego, który mówi: „Ja jestem, który jestem”. Ta relacja nie tworzy jakiegoś poddaństwa, ale więź wzajemnej miłości i przyjaźni, pomiędzy stworzeniem a Stwórcą. Teraz będzie łatwiej odczytać przesłanie Jezusa. Kto jest moim Panem ? Bóg albo „mamona”. Wydaje się jakimś bluźnierstwem próba dokonywania wyboru pomiędzy Kimś wyjątkowym i kochającym, a gadżetami tego świata (kolekcjonowanie przyjemności które można kupić, na chwilę poczuć się lepszym i „spełnionym”) a jednak nie można pominąć takiego starcia. Bóg postawiony na scenie teatrum ludzkiego życia… ”wystawiony do wzięcia”, a jednocześnie pozostawiony. Świat jawi się skandalicznie powabny, wielu ludzi idzie bardziej ku mamonie zapominając o Bożej Obecności, przykazaniach, jakiś podstawowych pryncypiach. Smutne jest to że wielu podąża drogą ku śmierci nie mając świadomości tego, że w groteskowej farsie życie uśmiechając się do siebie, zaliczając kolejny dzień można zatracić wszystko. Antidotum na pustkę i wyparcie poczucia Kogoś, staje się wiecznie trwająca „euforia szczęścia” odmierzana ilością skolekcjonowanych wrażeń zmysłowych i nie tylko. Sponsoring dzięki któremu można na chwile zaspokoić paraliżującą samotność... Design życia bez Boga, szaleństwo dotykające wielu wyzwolonych i zadowolonych z siebie ludzi, zamkniętych w kręgu samorealizacji siebie. Ich polisą na szczęście jest zaufanie tylko sobie, liczę się tylko „Ja”. Tworzywem kreacji ich szczęścia staje się mamona- pieniądz za który można nabyć wszystko i nic zarazem. Ci którzy uważnie prześledzili Biblię, paradoksalnie wiedzą że nawet „demony wierzą i drżą” (Jk 2,19); drżą bo wiedzą że występują przeciwko Bogu. Jest ogromne niebezpieczeństwo że człowiek może zamknąć swoje wnętrze na obecność Boga i tragiczna próżnia jego serca może pogrążyć się w jakiejś trudno określonej rozpaczy, prowadzącej do negacji Boga. To wielcy przeciwnicy chrześcijaństwa uprawiają pesymistyczną teologię krępującego Boga i pozbawiającego wolności człowieka. „Bóg jest kimś, kto przeszkadza być szczęśliwym”. To całkowicie fałszywe wyobrażenie, będące efektem jałowej refleksji ludzi którzy już dawno w swoich sercach porzucili Jego prymat w swoim życiu. Dopiero w pełni można być szczęśliwym człowiekiem kiedy dokonuje się wybór  miłości Boga, kiedy ten nurt myślenia mnie porwie i zapłodni moje serce.  Na koniec głębokie i pełne wiary słowa Dostojewskiego „Bóg jest mi potrzebny chociażby dlatego, że jest to jedyna istota, która kochać można wiecznie… Jeśli jest Bóg, to i ja jestem nieśmiertelny”.