czwartek, 9 czerwca 2016

1 Krl 18, 41-46
Eliasz powiedział Achabowi: «Idź! Jedz i pij, bo słyszę odgłos deszczu». Achab zatem poszedł jeść i pić, a Eliasz wszedł na szczyt Karmelu i pochyliwszy się ku ziemi, wtulił twarz między kolana. Potem powiedział swemu słudze: «Podejdź i spójrz w stronę morza!» On podszedł, spojrzał i wnet powiedział: «Nie ma nic!» Na to mu odrzekł Eliasz: «Wracaj siedem razy!» Za siódmym razem sługa powiedział: «Oto obłok mały jak dłoń człowieka podnosi się z morza!» Wtedy mu rozkazał: «Idź, powiedz Achabowi: Zaprzęgaj i odjeżdżaj, aby cię deszcz nie zaskoczył». Niebawem chmury oraz wiatr zaciemniły niebo i spadła ulewa, więc Achab wsiadł na wóz i udał się do Jizreel.  A ręka Pańska wspomogła Eliasza, by przepasawszy swe biodra, pobiegł przed Achabem w kierunku Jizreel.

Niełatwo jest pisać o bezkompromisowym proroku Eliaszu, którego otacza tak mnóstwo legend-  niezwykle barwnych, a zarazem ciekawie splatających się z rzeczywistymi fragmentami historii Izraela. Biblia podaje nam mnóstwo szczegółów związanych z interesującym i pełnym dynamiki życiem Proroka. Eliasz zjawił się nagle, przychodząc z Tiszbe w Gileadzie, nie do końca rozeznanej przez badaczy miejscowości, która ponoć leżała na wschód od Jordanu, na obrzeżu pustyni. Jak podaje przekaz autora dzieła deuteronomicznego, Jahwe posłał Eliasza, aby poinformował króla Achaba, że królestwo zostanie dotknięte straszliwą suszą, ponieważ król i jego żona Izebel ciężko zgrzeszyli, oddając cześć Baalowi i innym bóstwom kananejskim. Przekazując tę wiadomość, Eliasz z obawy o własne życie udał się na wschodnią stronę Jordanu, nad potok Kerit, gdzie pożywienie przynosiły mu kruki. Później przeniósł się do Sarepty w Fenicji i tam zatrzymał się u pewnej wdowy; która dzieliła się z nim jedzeniem, które dzięki zapewnieniu proroka rozmnażało się cudownie każdego dnia. Zdumiewający jest fakt, iż Jahwe przemawiał do Eliasza osobiście, a słów Bożych nie przyniósł wicher, ani trzęsienie ziemi, ani ogień: słowa, które Prorok usłyszał, brzmiały- można to przełożyć na różne sposoby- jak „cichy pomruk”, „przyciszony głos”, „łagodny szept” lub „głos łagodnej ciszy”. Prawdziwy Bóg przemawia cicho, sprawdzając czy człowiek jest wstanie wejść w przestrzeń błogosławionej ciszy- wejść w przepływający „szmer wiatru cichego”. „Ascetyzm Eliasza wskazywał na drogę do wartości poza ziemskich. Jego cuda dowodziły, że człowiek święty może narzucić swą wolę zjawiskom przyrody. Prorocy uważali go za wzór i ideał. Ocalenie przez Eliasza ludu izraelskiego od deprawacji kananejskiej stawiało go  w jednym rzędzie z Mojżeszem; jak Henoch, chodziło on z Bogiem, a jak twierdzili niektórzy- jak Mojżesz został zabrany przez Boga do nieba” (M. Grant). Urzeka mnie w tym fragmencie modlitewna postawa Eliasza, wszedł na szczyt góry Karmel i pochylając się wtulił twarz między kolana. Tak dziwna pozycja ciała nasunęła mi skojarzenie z modlitwą wschodniego hezychazmu. Wielu mądrych i przepełnionych łaską Mistrzów życia duchowego, zalecało aby podczas recytowania modlitwy Jezusowej przyjąć postawę prawie „embrionalną”- której celem było wejście w miejsce serca. Tam w centrum duchowego jestestwa człowieka, miało zabrzmieć święte imię Zbawiciela. Siedzenie w kucki tak często określano technicznie ten dziwny sposób zaangażowania ciała w modlitwę. Pseudo- Symeon Nowy Teolog pisał: „Niech spoczywa twój podbródek na piersi, skieruj spojrzenie swych oczu wraz z całym umysłem na centrum swego brzucha, czyli na pępku”. Ta postawa modlitwy wielu zachodnich myślicieli zainspirowała do ironicznych i trochę krzywdzących  wypowiedzi na temat tej praktyki- określając praktykujących ją, jako „wpatrujących się w pępek”. To nie o pępek chodziło w całej tej psychosomatycznej praktyce, ale o serce. „Hezychasta- napisze bp. K. Ware- korzysta z tej zasady w odniesieniu do modlitewnej postawy w kucki (zbliżona postawa do Eliasza): przez zewnętrzne pochylenie się ku sobie- tak dalece, jak to jest możliwe, a więc na obraz koła- można wpłynąć bardziej na swój umysł, aby w ruchu okrężnym „powrócił do siebie”. Wspomnienie Jezusa, w znaczeniu urzeczywistnienia Jego obecności, nada tej „modlitwie serca” natchnienie i przede wszystkim formę. Wyraża to myśl św. Jana Klimaka: „Niech pamięć o Jezusie złączy się z twym oddechem, a wówczas poznasz pożytek wyciszenia”. Według Centurii modlitwą Jezusową trzeba „nieustannie oddychać”. Oddychanie wprowadza w wewnętrzny dialog, w życie Boga i przemienia świat. Kończę słowami starca Paisjusza Wieliczkowskiego, niech będą dla nas zachętą do duchowego wejścia na górę i zatopienia się w modlitwie serca: „Aby otrzymać i odczuć w sercu światło Chrystusa, trzeba- na ile to możliwe- oddalić się od wszystkich rzeczy widzialnych. Kiedy dusza w wewnętrznej wierze w Ukrzyżowanego oczyści się przez pokutę i dobre uczynki, trzeba zamknąć oczy ciała, sprowadzić rozum w serce i wzywać nieustannie Imię Pana Naszego Jezusa Chrystusa: „Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną !” W ten sposób człowiek odpowiednio do swego zapału i przylgnięcia ducha do Oblubieńca znajdzie we wzywaniu Imienia rozkosze budzące w nim pragnienie odnalezienia najwyższego oświecenia.”