A oto kobieta, która prowadziła w mieście
życie grzeszne… przyniosła flakonik alabastrowy olejku, i stanąwszy z tyłu u
nóg Jego płacząc, zaczęła łzami oblewać Jego nogi i włosami je wycierać. Potem
całowała Jego stopy i namaszczała je olejkiem…
W Ewangelii możemy prześledzić
mnóstwo wydarzeń, które sprawiają w nas emocjonalne poruszenie. Tam gdzie
pojawia się Chrystus, zawsze może wydarzyć się coś nieprzewidzianego,
niezaplanowanego, przekraczającego zasady ustalonej z góry etykiety. Jezus
przychodzi na obiad do domu faryzeusza, wszystko jest przygotowane jak należy;
towarzystwo inteligenckie z poczuciem religijnej wyższości, stół się ugina od
wyszukanego jadła, wszystko okraszone jest grzecznymi, choć niepozbawionymi
podejrzliwości słowami i gestami. Nagle ten podniosły nastrój burzy przyjście
bezimiennej kobiety- powszechnie uważanej jako grzesznica. „Być może
prostytutki mają imiona, lecz żyją w świecie, w którym imiona nie istnieją”.
Kobieta jest osobą powszechnie znaną w swojej branży. „Nawet ludzie „porządni”
potrzebują jej po to, aby poczuć się lepiej, aby móc powiedzieć: „Nie upadłem
tak nisko jak ona”. Takie osoby sprawiają, że w społeczeństwie w którym
kamuflowana jest moralna erozja, można poczuć się lepiej. Ona również doskonale
zna mężczyzn- szczególnie tych „poukładanych”, „bezgrzesznych”- pobożnych świntuchów,
którzy może jej fizycznie nie posiadali, ale w swoich myślach i sercu czynili
najbardziej ohydne rzeczy. Dostojewski piał, „że gdyby ludzkie myśli pachniały,
to na świecie roznosiłby się nieopisany odór, tak że wszyscy zostalibyśmy
śmiertelnie zatruci”. W izbie gospodarza zaczął się unosić swąd zatruwających serca
myśli: od tych nieczystych, sięgających dna, aż po uśmiercające (odbierające prawo
istnienia człowiekowi). Największą nieczystością tego domu nie było wkroczenie
kurtyzany, lecz zatwardziałe serca mężczyzn przekonanych o swojej
nieskazitelności. Pozornie miła kolacja zmienia się w „spektakl” darmowej
miłości Boga. Grzesznica- jak o niej wszyscy myślą (przedmiot z którym można
robić co się żywnie spodoba…), jako jedyna jest autentyczna, na jej twarzy
wypisuje się cała prawda: cierpienie, lęk, wielokrotne poranienie, głód prawdziwej
miłości, ostatnia resztka nadziei wypisana w źrenicach oczu. Tylko Chrystus
spoglądał na nią inaczej; w Jego oczach można było dostrzec współczucie i kochające spojrzenie. Kobieta prawdopodobnie
widziała już Jezusa, słyszała Go, była pod wrażeniem wyzwalającej nauki. To
była przełomowa chwila. W oczach ludzi pozostawała grzesznicą- skazaną na
społeczne wykluczenie, pogardę i ból, ale w środku została przemieniona.
„Czuła, że zamieszkał w niej ten człowiek” (F. Chalet). Odpowiedzią na
przebaczenie płynące z serca Boga, było jej niekonwencjonalne dziękczynienie.
Wyraziła to przez pocałunek, łzy, namaszczenie olejkiem- liturgia miłości-
najpiękniejsza, ponieważ zrodzona z darmowej miłości. Odpuszczone zostały jej
grzechy, odeszła wolna i lekka niczym piórko. Ewangeliczny sakrament pojednania
w którym to, co najbardziej przerażające, obrzydliwe, wydzielające odór
duchowej śmierci- zostaje obmyte miłością Boga.