Jezus udał
się do pewnego miasta, zwanego Nain; a podążali z Nim Jego uczniowie i tłum
wielki. Gdy przybliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego
– jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z
miasta. Na jej widok Pan zlitował się nad nią i rzekł do niej: «Nie płacz».
Potem przystąpił, dotknął się mar – a ci, którzy je nieśli, przystanęli – i
rzekł: «Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!» A zmarły usiadł i zaczął mówić; i
oddał go jego matce. Wszystkich zaś ogarnął strach; wielbili Boga i mówili:
«Wielki prorok powstał wśród nas, i Bóg nawiedził lud swój». I rozeszła się ta
wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.
Dzisiejszy fragment
Ewangelii w sposób szczególny przynosi nadzieję dla tych, którzy w swoim życiu
doświadczyli różnych dramatycznych sytuacji i nie potrafią odkryć wrażliwego
oraz kochającego oblicza Boga. Wielu ludzi którzy utracili swoich najbliższych
stawia często bolesne pytanie: Czy Bóg jest wrażliwy ? Gdzie był kiedy umierało
moje dziecko, lub jakieś inne nieszczęścia spadały na nasze życie ? Jak wielu
ludzi z dzisiejszych stron gazet i telewizyjnych wiadomości; uciekających przed
wojną, gwałtem, masowo szukających schronienia w Europie zadaje podobne
pytania. Płacz kobiet i dzieci, który wznosi się do nieba- stając się
lamentacją zalęknionych ludzi, próbujących odnaleźć okruchy nadziei. Przypomina
mi się niezwykle przejmujące świadectwo rabina Kushnera, który po starcie
własnego syna próbował zrozumieć obecność Boga i sens często niełatwej pedagogii Bożej miłości. Później sam
przychodził z pomocą innym ludziom, przechodzącym podobne doświadczenia. Pisał:
„Widziałem ludzi załamujących się pod ciężarem tragedii. Widziałem małżeństwa
rozpadające się po śmierci dziecka, ponieważ rodzice winili się wzajemnie za
niedopilnowanie czy za przekazanie uszkodzonego genu lub po prostu
wspólna pamięć przeżytych chwil była zbyt bolesna. Widziałem ludzi
uszlachetnionych przez cierpienie, ale widziałem też wielu zgorzkniałych i
cynicznych. Widziałem ludzi w których rosła zawiść wobec otoczenia,
uniemożliwiająca powrót do normalnego życia”. W swojej pamięci dotykam jednego
z wielu trudnych spotkań z ludźmi. Na kolędzie spotkałem kiedyś starsze
małżeństwo, które trzydzieści lat temu straciło syna- zmarł na białaczkę. To
trudne doświadczenie było dla nich ciągle niezasklepioną raną; oni ciągle żyli
faktem śmierci i karmili się pretensjami do Boga i siebie. Wszystko cokolwiek
próbowałem im powiedzieć spotkało się z postawą negacji, odrzucenia i słownej
agresji. W ich przekonaniu Bóg był zły- zabrał ich dziecko. Odpuściłem sobie
pocieszania i teologiczne próby usprawiedliwiania Boga. Wróciłem do domu i
modliłem się za nich. Przeglądając jakąś książkę znalazłem cytat, który mnie
postawił w pionie: „Skoro Bóg jest absurdem, to oczywiście znacznie większym
absurdem jest śmierć, a świat i jego dzieje odsłaniają się jako ponura farsa”. Bóg
jest większy niż ludzkie serce przepełnione żalem i brakiem przebaczenia. „W
obliczu cierpienia człowiek nie przestaje stawiać pytania „dlaczego” ? samemu
Bogu. Dialog człowieka z Bogiem nie jest dialogiem beznadziejnym. Dla
chrześcijanina najbardziej dramatyczna odpowiedź Boga zawarta jest w „mowie
krzyża”. Mrok tajemnicy nie został usunięty. Człowiek może nadal wątpić, czy
Bóg istotnie jest Bogiem miłości. Skłania do tego nadmiar zła i nieszczęścia w
ludzkich dziejach, tworzących ogromną ekumenię cierpienia. Ekumenia ta
przekracza wszelkie podziały między i różnice między ludźmi. Język cierpienia
jest wspólny wszystkim ludziom. Być może jest to język najbardziej ekumeniczny
i najbardziej przejmujący”- pisał ks. W. Hryniewicz. Co uczynił Chrystus
dzisiaj: na widok matki, która dopiero co straciła syna, użalił się nad nią.
Bóg- człowiek wzruszył się widząc łzy cierpiącej matki. We wcieleniu Chrystusa
Bóg nie wahał się objawić swojego, nawet nazbyt ludzkiego oblicza. Chrystus
jest najpiękniejszym i najszlachetniejszym uobecnieniem miłości Ojca. „Wraz z
Chrystusem w dzieje świata wkracza człowieczeństwo Boga” (A. Pronzato). Bóg
potrafiący zapłakać, wzruszyć się, zdumieć…, zwerbalizować emocje i uczynić
liturgię miłosierdzia. Jakże raniąca jest opinia, że On nie potrafi
współuczestniczyć w naszych cierpieniach. Czy może być ktoś bardziej ludzki od
samego Chrystusa ? „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni
jesteście, a Ja was pokrzepię…”