Gdy Eliasz
przyszedł do Bożej góry Horeb, wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy
Bóg rzekł: «Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana!» A oto Pan przechodził.
Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale
Pana nie było w wichurze. A po wichurze – trzęsienie ziemi: Pana nie było w
trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień: Pana nie było w ogniu. A
po tym ogniu – szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał,
zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy
rozległ się głos mówiący do niego: «Co ty tu robisz, Eliaszu?» Eliasz
odpowiedział: «Żarliwością zapłonąłem o Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici
opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze, a Twoich proroków zabili
mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie»…
Bóg przychodzi w szumie łagodnego wiatru; lekkim
powiewie otulającym duszę strudzonego wędrówką człowieka. Nie trzeba być
mistykiem aby uchwycić delikatność i wyjątkowość chwili w której człowiek staje
się uprzywilejowanym uczestnikiem Bożej Obecności. Wszystko zostaje
przeniknięte niewypowiedzianą łaską, apofatyczną bliskością Niepoznawalnego,
wobec którego człowiek zasłania twarz; odczuwa bowiem święte drżenie wobec
największej Tajemnicy Jahwe. W takim momencie wzniesienia duchowego, świat
staje się zbyt mały, iluzoryczny i wątpliwy; wiara roztacza perspektywę innego
widzenia, odczuwania, kosztowania... „Wiara jest dowodem tych rzeczywistości,
których nie widzimy”- pisał św. Paweł wskazując na całkowicie inną kategorię
poznania; stając naprzeciw i rozkoszując się Bogiem. Rosyjski myśliciel
Trubieckoj podkreślał, że „chrześcijaństwo jest jedyną religią, w której to co
Boskie i to, co ludzkie pozostaje w swojej własnej pełni, w doskonałej wolności
wzajemnej i zjednoczeniu”. Bóg i człowiek stoją naprzeciw siebie i prowadzą dialog
miłości, który prowadzi do spełnienia w sakramentalnym zjednoczeniu- niczym
miłosnym uścisku. Wyraża ten głęboki sens jedności, żydowska modlitwa Yedid nefes, odmawiana w wieczór Szabatu,
spraszająca blask światła: „Dostojny, piękny, jesteś blaskiem świata. Moja
dusza jest chora z miłości do Ciebie. Błagam Cię, Boże, o łaskę, uzdrów ją,
pokazując jej Twoje piękno i Twój blask. Wtedy zostanie umocniona i uzdrowiona
i będzie radować się przez całą wieczność”. Pełen zachwytu jest również język
eucharystycznej poezji św. Efrema Syryjczyka: „Każdego dnia przyjmujemy Cię w
sakramentach i gościmy w ciele naszym. Dozwól nam doznać w sobie samych
zmartwychwstania, którego oczekujemy. Przechowujemy ten skarb w sobie na mocy
łaski chrztu. Niechaj powiększa się ustawicznie u stołu Twych sakramentów. Daj
nam radować się Twoja łaską. Na uczcie duchowej otrzymujemy Pamiątkę twoją,
abyśmy mogli w przyszłym odrodzeniu otrzymać jej rzeczywistość. Obyśmy przez
duchowe piękno, które nawet w naszej śmiertelnej naturze zaszczepia Twa
nieśmiertelna wola, pojąć mogli, do jak wielkiego zostaliśmy powołani piękna”. Radość
z bliskości Boga- w sercu Kościoła- przyzywaniu Ducha Świętego i uobecnieniu
Baranka- Pokarmu Życia. Tak jak Eliasz stał przed Bogiem, tak również brat
Karol de Foucauld, trwał przed Chrystusem Eucharystycznym w swojej małej chatce
położonej na pustyni Beni- Abbes. Tam wstawał w nocy, otwierał swoje prowizoryczne
tabernakulum, wystawiał Najświętszy Sakrament na tle płótna, na którym tak jak
potrafił namalował Serce Jezusa; w modlitwie adoracji spędzał całe godziny.
Napisał w jednym z listów do swojego ojca duchowego: „Moja modlitwa, mój stan
wewnętrzny jest naprawdę przedziwny ! Już nie potrafię się modlić, jedyna
rzecz, która jest mi miła, to trwanie przed Najświętszym Sakramentem”. Być
otulonym miłością Boga !