Jezus
powiedział do swoich uczniów: «Nie każdy, kto mówi Mi: „Panie, Panie!”, wejdzie
do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w
niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: „Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą
Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie
czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia?” Wtedy oświadczę im: „Nigdy was nie
znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości”.
Świat jest pełen ludzi, którzy przy każdej nadarzającej
się okazji wymawiają swoimi ustami imię Boga. „Panie, Panie !” Przewija się
nurcie zbiorowej egzaltacji w wielu wspólnotach (sektach) protestanckich wyrosłych na
fundamencie krytyki tradycyjnych struktur; które z jednej strony deklarują
swoje wierne przywiązanie do słów Ewangelii, a z drugiej są tak „optymistyczni”,
że w pewnym momencie Chrystus o którym opowiadają w euforii i uniesieniu, staje
się nadzwyczaj śmieszny, a co gorsza kompletnie niezrozumiały.
Ilu to chrześcijan posługując się mocą Jezusa dokonuje nadzwyczajnych rzeczy;
ale to nie jest argument poświadczający autentyczność uczniów, czy wierność i
transparentność wyznawanej wiary. Z jednej strony widzimy wybuch
charyzmatycznych eksplozji, a z drugiej jakąś budzącą lęk utratę świadomości
tego, czego tak naprawdę oczekuje od swoich wyznawców Chrystus. Budowanie domu
na usypanym piasku grozi katastrofą. Usłyszałem kiedyś z ust pewnego, bardzo
postępowego protestanta pewną „nowatorską” myśl. Stwierdził, że trzeba na nowo
zrewidować przesłanie Ewangelii i dostosować je do struktur dzisiejszego
świata. (poszukać na marginesie Bożego Słowa uzasadnienia różnych kwestii
granicznych, takich jak: homoseksualizm, ordynacja kobiet, czy jakieś utopijne
wizje próbujące uczynić kościół wspólnotą radosnego towarzystwa oderwanego od
refleksji eschatologicznej).Wszystko fajnie, ale wiele z tych spraw nie tylko
zaprzecza Ewangelii, ale również duchowi chrześcijaństwa- to myślenie zgubne, a
nawet niszczące. Jak tak sobie zaczniemy udawać, że ważne sprawy są poboczne,
nic nieznaczące i zasługujące na korektę- to znajdziemy się w świecie bardzo
dalekim od rozumienia Kościoła, który założył Pan. Nie można chrześcijaństwa
dopasować do mentalności tego świata; sprzedać się za cenę pewnego status quo. Chrześcijaństwo musi przekraczać
jakiekolwiek struktury- choćby były najbardziej korzystne i przynoszące
pośrednie korzyści. Przyklaskiwanie decydentom na pewno nie przyniesie świetlanej
przyszłości. Należy bardziej słuchać Boga, niż ludzi ! Jeżeli świat w wielu przestrzeniach
staje się „tolerancyjny”, akceptujący wszystko, często ugryziony zębem zepsucia-
to nie doklejajmy chrześcijaństwa do takich konceptów. Gdyby chrześcijanie
mieliby zostać nazwani wariatami, to niech nimi będą, ale niech nie zaprzedają
własnej duszy. Przypominają mi się słowa, które przed wiekami wypowiedział Abba
Antoni: „Przychodzą takie czasy, że ludzie będą szaleni, i jeśli kogoś zobaczą
przy zdrowych zmysłach, to powstaną przeciw niemu, mówiąc: Jesteś szalony, bo
nie jesteś do nas podobny”.