Matka
synów Zebedeusza podeszła do Jezusa ze swoimi synami i oddając Mu pokłon, o coś
Go prosiła. On ją zapytał: „Czego pragniesz?” Rzekła Mu: „Powiedz, żeby ci dwaj
moi synowie zasiedli w Twoim królestwie, jeden po prawej, a drugi po lewej Twej
stronie”. Odpowiadając Jezus rzekł: „Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić
kielich, który Ja mam pić?” Odpowiedzieli Mu: „Możemy”. On rzekł do nich:
„Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej
stronie prawej i lewej, ale dostanie się ono tym, dla których mój Ojciec je
przygotował”. Gdy dziesięciu pozostałych to usłyszało, oburzyli się na tych
dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: „ …A kto by chciał być
pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym. Na wzór Syna
Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje
życie na okup za wielu”.
Wśród wielu interesujących
mężczyzn w liturgicznym kalendarzu, szczególne przypada św. Jakubowi Większemu-
Apostołowi. Często rozmyślałem o tej postaci, nie ze względu na jakiś
szczególny sentyment pobożnościowy, czy osobiste nabożeństwo; a raczej na uwarunkowania charakterologiczne. Wydaje mi
się, iż mamy podobne cechy charakteru. Jakub miał charakter popędliwy, czym się
wyróżniał wśród apostołów tak dalece, że otrzymał od Chrystusa przydomek „Syn
Gromu” (Mk 3,17). Chciał bowiem wraz z Janem, aby Bóg zniszczył uderzeniem
pioruna pewne miasto w Samarii, które nie chciało przyjąć Jezusa i Jego nauki.
Mam z nim wiele wspólnego; jestem cholerykiem, szybko się zapalam- gwałtownik,
który chciałby w jednej chwili zmienić oblicze świata. Pomimo tej gwałtowności,
jestem niepoprawnym marzycielem- czasami szybując trochę ponad ziemią.
Zazdroszczę jednego św. Jakubowi- oglądania przemienionego oblicza Pana na
górze Tabor; miał cudowną łaskę uchwycenia niesamowitej światłości; po tym
wydarzeniu nawet niezwykle popędliwy mężczyzna, zaczyna widzieć i przeżywać
świat jak zanurzony w wieczności kontemplatyk. Apostoł Jakub był pierwszym
biskupem wspólnoty judeochrześcijańskiej w Jerozolimie. Jak podaje tradycja
zaraz pod wydarzeniu Pięćdziesiątnicy, zanim objął swoje biskupstwo w sercu
Palestyny, udał się najpierw do Hiszpanii. Notę o Jego męczeńskiej śmierci
przywołuje średniowieczne dzieło hagiograficzne „Złota legenda” Jakuba z
Voriagine, według zawartej w niej informacji- apostoł Jakub został ścięty w
Judei- mamy tutaj echo dzisiejszych słów Chrystusa- „Kielich mój pić będziecie”.
Kiedy po Jego śmierci, Arabowie najechali Jerozolimę, doczesne szczątki biskupa
przewieziono do Hiszpanii, gdzie po dziś dzień odbierają kult w najbardziej
znanym miejscu na świecie. Jakub był uważany za patrona pielgrzymów, wędrownych
szlaków, hospicjów czy szpitali które powstawały przy pątniczych szlakach. Był
przemożnym opiekunem rycerzy, udających się na krucjaty i poszukujących
duchowego schronienia w sercu świata, jakim była Jerozolima. Obdarowano go
wieloma zaszczytnymi przydomkami: „matamoros”- pogromca Maurów i „Miles
Christi”, ponieważ wielu było święcie przekonanych, iż wszystkie zwycięstwa
które odniesiono z muzułmanami na terenie Hiszpanii, dokonały się dzięki Jego
wstawiennictwu. Takim znakiem rozpoznawczym, związanym z osobą Świętego, jest
muszla. Kształtem muszla przypomina otwartą dłoń, mającą stanowić symbol
otwarcia na dobre dzieła, postawę zasłuchania w głos Boga. To jednocześnie
symbol pielgrzymującego ludu Bożego- wędrowcami jesteśmy zmierzającymi w jednym
kierunku. Człowiek wierzący, zapytany dokąd zmierza – odpowie, że do Nieba.
Dlatego wędrowcy pielgrzymując szlakiem do Compostelli, na swoich plecakach
umieszczają symbol muszli; oczekują tego, ze Bóg odpowie na ich pytania- wskaże
drogę. Bowiem bycie w drodze, stanowi kwintesencję życia chrześcijańskiego.